Tęsknię za Tobą, gdy świat się budzi,
w ciszy otwiera oczy zaspane.
Migają na ulicach twarze ludzi,
gdzieś biegną w troskach skąpane.
Noga za nogą podąża w dal,
omija kałuże, przekracza próg.
A ja idę na książęcy bal
z zaproszeniem, które posłał Bóg.
Jestem jak ślimak mały i powolny,
brnę przez gąszcz ziemi.
Do szybkiego chodu nie jestem zdolny,
mimo to gnam w stronę zieleni.
Na grzbiecie niosę swój dom,
muszelkę dość ciasną, ale własną.
Chowam się w nią, gdy uderza grom,
gdy promienie słońca na zachodzie gasną.
Tęsknię za Tobą w wielkiej ciemności,
nawet kamyka nie widać tu.
Cierń mroku w duszy się rozgościł
ostry tak, iż w piersi brak tchu.
Oddycham, pomimo wszystko istnieję,
moje życie to nadprzyrodzony cud.
Każdy oddech podnosi nadzieję,
że nie pójdzie na darmo ślimaczy trud.
Deni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz